Druga żona Kolumbijczyka – Kolumbia inaczej

To są historie, które wspomina się po latach ze łzą w oku, ale i ze śmiechu 😉

Kolumbia, to było gdzieś niedaleko granicy z Wenezuelą. Krótki wypad z Alą do sąsiedniego kraju.

Było ok. dwunastej w południe. Wypożyczyłyśmy motocykl i jedziemy przed siebie, gdzieś nad piękne jezioro, które wskazano nam w wypożyczalni.

Wycieczka na parę godzin, do 19tej mamy zwrócić motocykl. Nic nie zapowiadało takiego rozwoju sytuacji;-)

Szutrowa, czerwona, droga aż po horyzont. Gorąco. Wiatr parzy 😉 Jedziemy i nic nie widać oprócz rozciągłych prerii. Gorąco i parzy! Wszystko się lepi. My zakurzone – choć na czerwono. Pić się chce strasznie. Jedziemy i…. nic nie widać. Czasem tylko coś przejedzie.

Po godzinie miałyśmy już dosyć wycieczki 😉

kolumbia droga szutrowa

 

Po lewej stronie, w oddali, widzimy w końcu jakieś niewielkie zabudowania. Dojeżdżamy bliżej – słychać muzykę, dość głośną – latynoską 😉 Pomyślałam – lepiej trafić nie mogłyśmy.

Bez konsultacji ze sobą skręcamy na podwórko. Jest knajpa, jest lodówka, jest picie i jest muza 😉 Dziewczynka za ladą stoi znudzona, a poza tym nic więcej.

Siadamy z zamówioną lemoniadą w ręce, próbujemy rozmawiać, ale muza jest tak głośna, że nie słychać co do siebie mówimy.

Minęły….. 3 min. Podszedł do nas Kolumbijczyk, dość stary, jak sądziłam, przysiadł się i zaczął rozmowę. Był już lekko pijany (było koło 13.00), zresztą przyniósł ze sobą butelkę rumu 😉 W ciągu kolejnych 10 min., zupełnie nie wiadomo skąd, dosiadło się kolejnych 4 facetów w różnym wieku. No i się zaczęło. Impreza na całego. Rum lał się strumieniami, muzyka grała, słońce świeciło i czas leciał ospale. W okół pojawiły się też 2 kolejne dziewczyny, które donosiły co chwilę różne napitki. Szczegóły imprezy zostawię na inny wpis 😉

Ok. 18.00 (było już ciemno) Antonio – bo tak miał na imię właściciel przybytku – oświadczył mi się i zdecydowanie nalegał żebym została. Obiecywał, że się mną zaopiekuje, że będę miała wszystko czego potrzebuję itd itd – sami wiecie jak to jest. Na noc kazał nam zostać, w końcu było już późno na powrót.

W trakcie rozmowy mówiłyśmy, że chcemy dojechać nad wskazane wcześniej jezioro. Tubylcy potwierdzili, że jest tam faktycznie pięknie i trzeba koniecznie je zobaczyć.

Antonio wezwał taxi – tak, dokładnie, taxi po środku niczego 😉 Taksówka miał być za ok. godzinę.  Poszłyśmy przebrać się do naszego pokoju, w którym miałyśmy spędzić noc. Za nami poszły też 3 dziewczyny, o których Wam wcześniej wspominałam.

Trochę byłyśmy zdziwione – pomyślałam, że nie są zadowolone z naszego pobytu.

Hmmm i co się okazało? Jedną z nich była żoną mego niedoszłego męża Antonia 😉

No ładnie – pomyślałam. A ona –  żona, grzecznie się przedstawiła, spytała czy czegoś nie potrzebujemy, że skoro Antonio nas zaprosił to że możemy zostać jak długo chcemy i ona będzie o nas dbać. Miała tylko jedną prośbę – żebyśmy nie jechały nad jezioro, bo…. panowie są już tak pijani, że się zgubią i nie będzie ich można potem znaleźć, a to duży problem, bo…. o męcza trzeba dbać i się nim opiekować.

Był jednak mały problem. Panowie nie byli jeszcze na tyle pijani, żeby ich przekonać żeby zostać.

Wspólnie – w piątkę – wymyśliłyśmy taki plan: my z Alą upijamy panów i kładziemy ich w hamaki i wtedy wyjazd mamy z głowy, one donoszą rum, żeby na bieżąco ich poić.

Przypomnę, że mamy niecałą godzinę do przyjazdu taksówki 😉 Wierzcie mi, to były najdłuższe minuty w moim życiu. Panowie i owszem – pili – ale …. nie padali.

Taksówka przyjechała spóźniona jakieś 30 min. To nas uratowało – zdążyłyśmy. Faceci padli i nic nie było w stanie ich obudzić 😉

Pół nocy spędziłyśmy na pogaduchach z naszymi znajomymi dziewczynami i żoną Antonia. Nie mogły się nadziwić jak to jest możliwe, że jeździmy sobie po świecie i nasi mężczyźni się na to zgadzają. Jak to możliwe, że nie zajmujemy się domem i dziećmi. Wypytywały o podróże, o kraje, o to jak wygląda nasze życie. Im więcej opowiadałyśmy tym bardziej były zadziwione.

Na pożegnanie żona Antonia powiedziała, że jeśli zdecyduję się zostać to ona mnie przyjmie do swojej rodziny 😉 Skoro Antonio tak zadecydował – to tak musi być.

Rano, na wszelki wypadek, wstałyśmy koło 7mej – specjalnie kiedy jeszcze wszyscy spali.

Szutrowa droga w powrotną stronę nie  była jeszcze nagrzana bo słońce dopiero wstawało 😉

Ot – niewinny wypad za miasto 😉


Polecam przydatne linki – tanie loty, jeszcze bardziej tanie loty – dla wnikliwych, wymiana waluty szybko i tanio na podróże oraz ubezpieczenie w podróży!

flipo

baner_biblia_taniego_latania

walutomatbankier ubezpieczenie turystyczne


 

Podoba Ci się? - Udostępnij :)
  • 3
  •  
  •  
  •  
  •  


Jeśli spodobał Ci się ten wpis - DODAJ się do Newslettera!

Komentarze

  1. To był fajny dzień, ale w nocy tak zgryzły mnie komary, że jeszcze w Wenezuleli się drapałam 🙂

  2. Kurcze biedna ta jego żona :p jak mąż powie tak musi być, dobrze że u nas się tak nie przyjęło, chociaż czasem i tak tutaj tez bywa.. 😉

    • HeY Wiola!
      No wiesz, nie jest tak w całej Kolumbii. Kolumbia jest dość „europejskim” krajem i im bliżej cywilizacji tym kobiety są bardziej wyzwolone, jak wszędzie 😉
      Ale tam, nad rzeką w wiosce…. nie były 😉
      powodzenia w blogowaniu mamaoskara.blogspot.com!

    • Może potrzebowała pomocy w kuchni 🙂

  3. Fajny blog. Muszę częściej tu zaglądać;)

    • HeY blog podróżniczy 😉
      Cieszę się i bardzo dziękuję za te słowa, szczególnie, że nadeszły od świetnego i długo działającej już strony i bloga 😉
      Pozdrawiam Cię republikopodrozy!

  4. Ponoć tylko Polacos dorównują południowcom w ilości przyswajanego alkoholu. Inni gringos po prostu padają jak kawki 😉

    • HeY Marta, tego nie wiem, choc też tak słyszałam 😉 Ale Ci twardzi byli, trochę musiałyśmy powalczyć 😉

Napisz komentarz

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress
Przeczytaj poprzedni wpis:
Kopalnia Guido, Sztolnia Czarnego Pstrąga i czym właściwie różni się kopalnia od sztolni

Jednego dnia odwiedziliśmy dwa ciekawe miejsca: kopalna Guido w Zabrzu i Sztolnia Czarnego Pstrąga w Tarnowskich Górach. Cały czas się...

Zamknij